Odroczenie terminu płatności a bieg przedawnienia
Wyobraźmy sobie następująca sytuację: w umowie sprzedaży zawartej między przedsiębiorcami w której termin zapłaty ceny opiewającej na znaczną kwotę ustalono na 1 listopada 2014 r. Następnego dnia (tj. 2 listopada) dłużnik informuje wierzyciela o tym, że nie będzie w stanie dokonać spłaty w terminie, w związku z czym prosi o odroczenie płatności na termin znacznie odleglejszy od pierwotnego. Jednocześnie wskazuje wiarygodne perspektywy swojego długoterminowego rozwoju gospodarczego w przyszłych latach. Wierzyciel w zaufaniu do dłużnika przystaje na tę propozycję i ustanawia termin płatności na 1 listopada 2018 r. Czy taka sytuacja może wiązać się z jakimiś negatywnymi konsekwencjami dla wierzyciela?
Wydawać by się mogło, że polepszenie sytuacji dłużnika w powyższym stanie faktycznym nie może skutkować jej pogorszeniem po stronie wierzyciela – taki stan jest korzystny zarówno dla dłużnika (co oczywiste), jak i dla wierzyciela, ponieważ aktualnie mógłby nie uzyskać zaspokojenia w postępowaniu egzekucyjnym a musiałby ponieść koszty postępowania sądowego. Jak się jednak okazuje stanowisko sądów i przedstawicieli doktryny nie jest w tej kwestii jednolite. Art. 119 Kodeksu Cywilnego stanowi, że: „Terminy przedawnienia nie mogą być skracane ani przedłużane przez czynność prawną”. Cześć środowiska jest zdania, że dotyczy to również terminów wymagalności, które mają bezpośredni wpływ na początek biegu przedawnienia. W naszej sytuacji zatem termin przedawnienia upłynąłby zanim wierzyciel, zgodnie z porozumieniem mógłby żądać (odroczonej) zapłaty. Takie stanowisko zaprezentował Sąd Najwyższy w wyrokach z dnia 12 marca 2002 r. – sygn. akt IV CKN 862/2000, z dnia 3 marca 2006 r. – sygn. akt II CSK 123/2005, z dnia 26 października 2011 r. – sygn. akt I CSK 762/2010. Zgodnie z tym poglądem możliwa jest jedynie zmiana terminu wymagalności roszczenia przed jej nastąpieniem lub ustanowienie nowego zobowiązania w miejsce poprzedniego (nowacja).
Moim zdaniem takie stanowisko jest błędne. Jego nieracjonalność na szczęście została również dostrzeżona w orzecznictwie, w związku z czym można powiedzieć, że doszło do diametralnej zmiany w tej kwestii (wyrok Sądu Najwyższego z dnia 16 lutego 2005 r., sygn. akt IV CK 502/2004, wyrok Sądu Najwyższego z dnia 30 czerwca 2010 r., sygn. akt V CSK 454/2009, wyrok Sądu Najwyższego z dnia 28 sierpnia 2013 r., sygn. akt V CSK 362/2012), choć niektórzy przedstawiciele nauki nadal stoją na „konserwatywnym” stanowisku. Sformułowanie „terminy przedawnienia” z art. 119 dotyczy bowiem wyłącznie okresów przedawnienia (tj. terminów dwuletnich, czy trzyletnich) a nie terminu wymagalności. Inne zapatrywanie stanowiłoby sztuczne ograniczenie swobody kontraktowej, niekorzystne zarówno dla wierzyciela, jak i dłużnika. Niezasadność dotychczasowego stanowiska wzmacnia wskazany na początku artykułu przykład.
Z poważaniem, Dariusz Barwaśny Prawnik NK Legal
]]>